Widoki oczywiście przepiękne i zarówno ogrom, jak świadomość aktywnośći wulkanu wzbudzają respekt.
Przedostanie się z Probolingo minibusem kosztuje 25.000Rp nigdy więcej! Ciężko stwierdzić jak odjeżdzają, ponieważ wiekszość ludzi korzysta z biur turytstycznych, a bus odjeżdza po zebraniu ok 10 osób i nigdy nie wiadomo kiedy odjedzie. Nam nie chciało się dłużej czekać i złapalismy stopa. Co prawda trzeba było podejść kilka kilometrów pod sam wulkan, ale okolice rekompensowały wysiłek fizyczny. Co prawda istnieje kasa biletowa, ale my przeszliśmy twardo obok, ktoś tam coś pokrzyczał, ale niezważąjąc kroczyliśmy do przodu i w rezultacie nikt za nami nie podążął i więcej o biletach nie słyszeliśmy. Noc spędziliśmy w namiocie pod samym bromo w oparach siarkowych - tylko my i wulkan. Po zmroku nie ma tam żywej duszy a na wschód słońca wszelkie tłumy mkną na punkty widokowe, które można zdobyć podjeżdzając dżipem za 80.000Rp lub podejść pieszo z Cemorolawang. Po godznie 10 wszyscy zwiedzający znikają obejrzawszy wulkan o wschodzie. Do południa można liczyć na dobrą pogodę (bezchmurną) po południu ponoć bywa różnie lecz nam udało trafić się na całkiem niezłą widoczność więc pewnie nie ma na to reguły. Plusem z pewnościa jest to, że nie ma już tam prawie nikogo.