Wrażenia niezapomniane i możliwość zobaczenia jak ciężko ludzie pracują, ręcznie donosząc siarkę w koszach, robiąc 10 kursów dziennie z około 80 kilogramami na plecach, wspinając się stromą trasą naprawdę pokazuje, jak daleko jeszcze ten kraj jest, choćby za nami. Przykładowo taśmociąg byłby niezłym rozwiązaniem. Jednakże warto docenić tych panów i zanieść im cukierki, a na pewno odwdzięczą się szczerym bezzębnym uśmiechem. Z pewnością jest to jedna z lepszych rzeczy jaką można zobaczyć w całej Indonezji. Problem stanowi jednak transport. Aby podjechać pod trasę, którą już pokonuje się pieszo na sam szczyt do punktu wydobycia siarki trzeba podjechać dżipem. Publiczny transport nie istnieje, a zorganizowanie samochodu na własną rękę wiążę się z negocjaciami i przekrętami ze strony miejscowych, co kosztuje dużo energii. My skorzystaliśmy z turystycznego biura Nirwana, który ma siedzibę niedaleko dworca autobusowego w Probolingo. Oferują oni wycieczkę Bromo+Ijen, bądź osobno. Ich przedstawiciel złapał nas w drodze powrotnej z Bromo i zaproponował początkowo za transport do Probolingo, następnie do hotelu w Sempol, pod Ijen i odprawę pod prom w Ketapang oraz jeden nocleg ze śniadaniem kwotę 375.000Rp. Po długich negocjaciach gdzie wyrażaliśmy raczej obojętność niż zainteresowanie stanęło na 250.000Rp za osobę. Przeliczając i porównując koszt zrealizowania tego planu na włąsną rękę wyszło niemal na to samo, a z pewnościa mniej się naszarpaliśmy. Nocleg oczywiśćie był w dość niskim standardzie i ludzie, którzy zapłacili dużo więcej niż my trochę narzekali, ale jeżeli chodzi o transport nie mam im nic do zarzucenia. Wszystko było w miarę punktualne i na pewno zaoszczędziliśmy grubo ponad dzień. Jedyne na co chcieli nas naciągnąc to kupno biletu wstępu na Ijen (25.000Rp wstęp+30.000Rp za aparat), który był zkykłem kawałkiem papieru bez pieczątki. Lepsze i tańsze bilety o 10.000Rp (15.000Rp+30.000Rp) sprzedawali na wejściu do Ijen przez niby strażnika. Po fakcie jednak stwierdzam, że kupno ich było zbędne i dałoby się to obejść. Straszyli nas sprawdzeniem plecaka i weryfikowaniem posiadania aparatu, jednak nie było do tego kompetentej osoby.
Początkowym planem było podjechanie z Probolingo do Banyuwangi pociągiem (18.000Rp) i organizowanie dżipa na miejscu, jednak wynegocjowana cena była dość przekonywującą.