Wybraliśmy się do Taszkurganu, aby podziwiać widoki z autobusu na drodze zwanej Karakorum - najwyżej położonej trasie na świecie, która wiedzie z Kaszgaru, aż do Pakistanu. Podczas naszej podróży często ludzie, których spotykamy pytają nas o najładniejsze lub ulubione miejsce, licząc, iż w odpowiedzi usłyszą jakieś konkrety albo nazwę kraju, któremu nadam miano najpiękniejszego. Nic z tego, do tej pory mówiłam, że nie da się wybrać jednego, gdyż każde miejsce prezentuje coś zupełnie innego, każdy kraj jest inny i lubię w nim zupełnie różne aspekty. Więc jak mam wybrać jeden ulubiony? Po przejechaniu kawałka drogi Karakorum, jeżeli padnie pytanie o najładniejsze miejsce z pewnością jeśli nie pojawi się coś, co bardziej mnie urzeknie odpowiem, że najładniejszym miejscem jakie widziałam, na które wprost nie da się napatrzeć jest właśnie ta trasa. Turyści płacą spore pieniądzę za przewodniika, aby przejechać ją jeepem i mieć możliwość zatrzymania się i zrobienia na spokojnie zdjęć, niekoniecznie przez szybę. My mieliśmy to szczęście, że nasz autobus zepsuł się w połowie drogi, a na przyjazd drugiego powiedziano nam, że mamy czekać ponad godzinę. Kierowca wysadził wszyskich pasażerów na środku drogi, gdzie oprócz gór, pędzącej rzeki i straszliwie zimnego wiatru stało kilka miejscowych domków. I tak oto mogliśmy spokojnie porobić zdjęcia. Cała ekipa czekała na autobus, a my poszliśmy się schować od wiatru za jednym z domów. Od razu zza ściany pojawiła się kobieta w chuście, która gestem, bez wahania zaprosiła nas do swojej chałupy. A w środku, ściany wyłożone dywanami, żeliwny piecyk i poczęstunek w postaci mącznego placka i gorącej wody. I tak w ciszy trochę się pogościliśmy i po odstaniu swojego, czekając na kolejny autobus zrezygnowaliśmy ze sterczenia na zimnie i złapaliśmy stopa. Zabrało nas czterech Chińczyków, którzy byli na tyle mili, że wzięli nas jako ponadprogramowych pasażerów. Widząc jak bardzo nam się podoba to co mijamy postanowili się zatrzymać na zdjęcia, zresztą zobaczcie sami.
Jeżeli jechalibyście tylko w jedną stronę, mianowicie z Kaszgaru do Taszkurganu polecam usiąść po lewej stronie pojazdu, ta strona zapewnia więcej widokowych wrażeń.
Miejscowość docelową - Taszkurgan potraktowaliśmy jako przystanek noclegowy ze zględu na okropny ziąb i w związku z tym brak chęci na spacery. Spaliśmy w hostelu (jego nazwa to chińskie znaczki bez angielskiego odpowiednika), do którego można trafić wychodząc z dworca autobusowego, kierując się na prawo, po przeciwnej stronie ulicy. Za pokój zapłaciliśmy 60Y, może nie prezentował się najpiękniej, ale za to kaloryfer działał na pełnych obrotach przez całą noc. Następnego ranka o 10:00 złapaliśmy autobus powrotny do Kaszgaru, po raz kolejny dając sobie możliwość podziwiania uroków trasy Karakorum.