Pobyt w tym mieście nieoczekiwanie się przedłużył z przyczyn losowych, a może raczej z braku chęci niesienia pomocy przez strażników celnych. Po spacerach po mieście od kebaba do kebaba, których jest prawdziwe zatrzęsienie, mieliśmy odlecieć do Tbilisi z przesiadką w Kijowie liniami litniczymi Aero Svit. Jednak dzień wcześniej zostaliśmy poinformowani telefonicznie o jego odwołaniu i dostaliśmy bilety zastępcze na następny dzień, zaś następnego dnia w pełni spakowani otrzymaliśmy kolejny telefon z informacją o kolejnym anulowaniu lotu. Zaproponowano nam kolejny zastępczy lot, tym razem liniami Ukrainian Airlines. Jakoś to przełknęliśmy i wyruszyliśmy na lotnisko z dwudniowym opóźnieniem. Odprawiliśmy się, nasze bagaże odjechały na taśmie do samolotu i stanęliśmy w długiej kolejce do kontroli paszportowej. A tam prawdziwy sajgon... okazało się, że mamy nieważną registrację, dwa dni przeterminowaną. Według informacji na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych jeżeli turysta posiada dwie pieczątki na karcie wjazdowej, może on swobodnie opuścić kraj. Dodatkowo na karcie wjazdowej widnieje informacja o konieczności zarejestrowania się w ciągu 5 dni po wjeździe do Kazachstanu. Okazuje się, że data registarcji jest równie ważna i należy posiadać ją na każdy dzień pobytu; najlepiej do końca trwania wizy. Wystarczyłoby cyfrę 5 przerysować na 8 czy inną i wszystko byłoby w porządku, jednak nikt po długich dyskusjach nam nie pomógł. Celnicy uparcie twierdzili, że to czy polecimy zależy od przedstawiciela lini lotniczych, zaś ów przedstawiciel nie bardzo się tym przejął i po chwili nasze bagaże leżały już na ławce przy odprawie. Nie było dla nich istotne, iż data registracji zgadzała się z naszym pierwotnie zakupionym lotem oraz fakt, że zmianą daty powinny się zająć linie lotnicze, które anulowały nam dwa kolejne loty. Ostatecznie bilety zostały podarte, a my odesłani do centrum miesta w celu ponownej registracji . Lot przepadł i za dwa dni bez registracji byliśmy zmuszeni zapłacić karę, aby móć wreszcie wydostać się z Almaty. Dużo przy tym było nerwów, ale ostatecznie piszę to wszystko już z Tbilisi z krainy dobrego i taniego winka.