W stolicy dowiedziałam się, że to co z Polski w Kirgistanie oznacza dobrą markę i produkt z wyższej półki, a reszta to chińskie badziewiaki. W sklepach można znaleźć rzeczywiście dużo polskich produktów, sama kupiłam coś rodem z Puław. Z dobrych wspomnień można wymienić zjedzonego gamburgera - czyli imitację kebaba w bułce oraz upragnione zakupy w sklepie czyli chleb i kanapkowe składniki. I to by było na tyle z ciekawych rzeczy w stolicy Kirgistanu.
Minivany do Almaty można złapać rankiem na dworcu zachodnim, bilet kosztuje 400 somów.