Z pewnością przybyliśmy do krainy wina i super działającego autostopu. Na lotnisku przy wbijaniu pieczątki, tak na powitanie, dostaliśmy w prezencie małą flaszkę wina: wytrawne to wytrawne, ale zawsze to miły gest. Samo miasto jest bardzo przyjemne i kilka dni spokojnie można pospacerować. Wjeżdzając kolejką (2 Gel) na wzgórze w okolicach pomnika św. Heleny można spoglądać na panoramę miasta. Warto skosztować Chaczapuri z serem.
Pierwszą noc spędziliśmy w hostelu: Why not? Tbilisi hostel (20 Gel od osoby). Pozytywna atmosfera jakby wygasła i właściciele wydają się być znudzeni prowadzeniem biznesu, a do tego było bardzo zimno. Kiedyś pewnie było przyjemnie. Kolejną noc spędziliśmy w Tbilisi Hostel (20 Gel za osobę), gdzie zostaliśmy porządnie ugoszczeni kieliszkami cza-czy, czyli miejscowym bimbrem.